
Sirirat zaprosila mnie na uniwersyteckie obchody nadchodzacego chinskiego nowego roku (18 luty 2007)
gala w Concert Hall, czworka spikerow (dziewczyny w przepieknych sukniach - czerwono-zlota i granatowa na zoltym atlasowym podbiciu) powitalo publicznosc...
po chinsku
upsssss
nie bylo zadnego tlumaczenia, w kazdej z zapowiedzi udawalo mi sie wylowic jedno krotkie zdanie po angielsku przedstawiajace nastepny punkt programu
drugi wystep z kolei (zaraz po lwie naprzykrzajacym sie smiejacemy sie Buddzie) mial byc tradycyjny chinski taniec
na scenie pojawilo sie 4 chlopakow i 4 dziewczyny - wszyscy z cala pewnoscia studenci z chin, a tymczasem ubrani...
jakos zupelnie "po turecku",
one mialy na biodrach chusty z monetami - dokladnie takie, jak maja tancerki brzucha, do tego szarawary, zdobione staniki, zakryte twarze
(niestety na zdjeciu nie widac detali)
to bylo niesamowite
przy pierwszych dzwiekach muzyki o malo nie "popuscilam w szarawary"
kompletnie totalnie calkowicie "arabic music"...
po chinsku
czad
okazuje sie, ze w Chinach jest bardzo wielu muzulmanow, na przyklad w prowincji Hinjiang, nazywanej chinskim turkiestanem, gdzie wlasnie takie stroje, muzyka, tance - to lokalna tradycja
co ja moge powiedziec
woooooooooooooooooooooooooow
swiat to jest ZADZIWIAJACY
(zaraz mam ochote wkleic ten post o cykadach:-))